Pitchfork: jak opisałbyś swoje relacje z matką dorastającą?
Sufjan Stevens: odeszła, gdy miałem 1 rok, więc nie pamiętam, żeby ona i mój ojciec byli małżeństwem. Po prostu odeszła. Czuła, że nie jest przygotowana, by nas wychować, więc oddała nas naszemu Ojcu. Dopiero w wieku 5 lat Carrie wyszła za Lowella. Pracował w księgarni w Eugene, w stanie Oregon, i spędziliśmy tam trzy lata—wtedy właśnie najczęściej widywaliśmy naszą matkę.,
ale po rozstaniu z Lowellem nie mieliśmy zbyt dużego kontaktu z Carrie. Czasami była u naszych dziadków, a my widywaliśmy ją w czasie wakacji przez kilka dni. Okazjonalny List był tu i ówdzie. Przez jakiś czas była poza zasięgiem, czasami była bezdomna, mieszkała w Domach Pomocy Społecznej. Zawsze pojawiały się spekulacje, „gdzie ona jest? Co ona robi?,”Jako dziecko, oczywiście, musiałem skonstruować jakąś narrację, więc zawsze miałem dziwny związek z mitologią Carrie, ponieważ mam tak niewiele wspomnień z moich doświadczeń z nią. Jest taka rozbieżność między moim czasem i relacjami z nią, a moim pragnieniem poznania jej i bycia z nią.
Pitchfork: czy nazywałeś ją kiedyś „mamą” czy zawsze „Carrie”?
SS: zawsze nazywaliśmy naszych rodziców po imieniu: Carrie i Rasjid. Nie wiem dlaczego.
Pitchfork: jaka była Carrie jako osoba?,
SS: widocznie była wspaniałą matką, według Lowella i mojego ojca. Cierpiała jednak na schizofrenię i depresję. Miała chorobę afektywną dwubiegunową i była alkoholiczką. Brała narkotyki, miała problemy z narkotykami. Ona naprawdę cierpiała, z jakiegokolwiek powodu. Ale kiedy byliśmy z nią i kiedy była najbardziej stabilna, była naprawdę kochająca i troskliwa, bardzo kreatywna i zabawna. Ten jej opis przypomina mi to, co niektórzy zaobserwowali na temat mojej pracy i mojej maniakalnej sprzeczności estetyki: głęboki smutek zmieszany z czymś prowokującym, zabawnym, szalonym.,
Pitchfork: skoro nie było jej w pobliżu, jak postrzegałeś ją jako dziecko?
SS: wcześnie pojawiła się świadomość, że ma schizofrenię, cierpi na depresję i że jest alkoholiczką. A ponieważ zarówno moja matka, jak i ojciec byli alkoholikami, a nadużywanie narkotyków było w naszej rodzinie, kiedy mój tata wytrzeźwiał i zaczął chodzić do Anonimowych Alkoholików, wszyscy poszliśmy na 12-stopniowe spotkania, abyśmy mogli uczestniczyć w jego wyzdrowieniu. Mieliśmy więc bardzo konkretny, odpowiedzialny język, aby opisać walkę człowieka z uzależnieniem., Moglibyśmy rozmawiać o Carrie w tych środowiskach, a w tej kulturze panowało zdrowe koleżeństwo. Ale pamiętam, że byłem trochę zażenowany, że musiałem chodzić na spotkania Alateen, i nie zacząłem pić, dopóki nie byłem co najmniej pełnoletni. To było tak napiętnowane.
Pitchfork: byłeś tam, gdy Carrie odeszła?
SS: tak. Miała raka żołądka i to był szybki upadek. Lecieliśmy do niej na intensywnej terapii przed śmiercią. Cierpiała i brała dużo narkotyków, ale była świadoma., To było tak przerażające spotkać śmierć i pogodzić się z tym, i wyrazić miłość do kogoś tak nieznanego. Jej śmierć była dla mnie tak niszcząca z powodu wakatu we mnie. Starałem się zebrać jak najwięcej o niej, w mojej głowie, mojej pamięci, moich wspomnieniach, ale nie mam nic. Czułem się nierozwiązywalny. Jest zdecydowanie głęboki żal, żal i gniew. Przeszłam przez wszystkie etapy żałoby. Ale mówię, napraw to, póki możesz: wykorzystaj każdą okazję, aby pogodzić się z tymi, których kochasz lub tymi, którzy cię skrzywdzili. W naszym najlepszym interesie było porzucenie nas przez matkę., Niech Bóg ją błogosławi za to, że to zrobiła i wiedziała, do czego nie była zdolna.
Pitchfork: to bardzo Zen.
SS: cóż, miłość jest bezwarunkowa i niezrozumiała. I wierzę, że można kochać bez wzajemnego szacunku.
Pitchfork: czułeś jakieś zamknięcie na końcu—czy udało ci się odbyć rozmowę?
SS: na pewno. W tym momencie, byłem zainteresowany tylko przekazaniem mojej miłości do niej, bezwarunkowo. W tym momencie była wzajemna głęboka miłość i troska o siebie nawzajem. To było bardzo głębokie i uzdrawiające., Ale to pokłosie jest do bani-emocjonalne konsekwencje i reperkusje, które miały miejsce przez wiele miesięcy po jej śmierci. Prawie mnie to zniszczyło, bo wciąż nie mogłem tego zrozumieć. Pisząc o tym na tej płycie, dążyłem do sensu, sprawiedliwości, pojednania. To nie było zbyt zabawne.
Pitchfork: biorąc pod uwagę, że byłeś w odległym związku, byłeś w ogóle zaskoczony, że jej śmierć tak mocno cię uderzyła?
SS: tak. W tej chwili byłem stoicki, flegmatyczny i praktyczny, ale w kolejnych miesiącach byłem maniakiem, szaleńcem, lekceważeniem i gniewem., Zawsze mówią o nauce o żałobie i o tym, jak istnieje mierzalny wzór i cykl żałoby, ale mojego doświadczenia brakowało w jakiejkolwiek naturalnej trajektorii. Wydawało się to bardzo sporadyczne i zawiłe. Miałem okres rygorystycznej, pozbawionej emocji pracy, a potem uderzał mnie głęboki smutek wywołany czymś naprawdę przyziemnym, jak martwy gołąb na torze metra. Albo moja siostrzenica wskazywałaby rajstopy w kropki na placu zabaw, a ja cierpiałabym w miejscu publicznym jakąś Kosmiczną udrękę. To dziwne.,
byłam tak zagubiona emocjonalnie i zdesperowana tym, czego nie mogłam dłużej szukać w stosunku do mojej matki, więc szukałam tego w innych miejscach. W tym czasie część mnie czuła, że jestem opętany przez jej ducha i że istnieją pewne destrukcyjne zachowania, które były przejawami jej opętania.
Pitchfork: Jak to?
SS: o rany, tak trudno opisać, co się działo. To prawie jak siła, matryca, czy coś takiego: zacząłem wierzyć, że jestem genetycznie, nawykowo, chemicznie predysponowany do jej wzoru zniszczenia., Myślę, że wiele z aktorstwa było buntem, a może to był sposób dla mnie … ah, to jest tak pojebane, że powinienem iść na terapię.
zamiast jej śmierci, poczułem pragnienie bycia z nią, więc czułem, że nadużywanie narkotyków i alkoholu, i pieprzenie się dużo i stawanie się lekkomyślnym i niebezpiecznym było moim sposobem na bycie z nią intymnym. Ale szybko dowiedziałem się, że nie musisz być więziony przez cierpienie, i że pomimo dysfunkcyjnej natury Twojej rodziny, jesteś osobą w pełni posiadającą swoje życie., Zdałem sobie sprawę, że nie byłem przez nią opętany, ani uwięziony przez jej chorobę psychiczną. Winimy naszych rodziców za dużo gówna, na dobre i na złe, ale to symbiotyczne. Rodzicielstwo to Głębokie poświęcenie.
Pitchfork: ten rodzaj buntu, o którym mówisz, brzmi prawie jak coś w rodzaju teen-angst.
SS: zabawa, flirt i 40! Mam wrażenie, że mam 40 lat, a czasem 14. Nie buntowałem się jako dziecko. Byłam taka dostojna i grzeczna. Ale takie zachowanie w moim wieku jest niewybaczalne.